w bitwie wieczornych odgłosów
stopieni w zimną pustkę ostatnią
niczym lochów wilgotną posadzkę
drwimy z wieczności kochanków
umarłych
głodną dłonią rozrywam koszulę
w pierś twoją wchodzę po rzęsy
łapiąc ruch ciepły wnętrza
przez pory skóry wchłaniam bliskość
zapamiętuję
wtapiam w ciebie moje lęki
chłodząc skórę pewnością niejasną
z pomiędzy palców dym miłości wycieka rzeką
nieprawdziwa jak rajski ptak tracę pióro
ostatnie
,,nieprawdziwa jak rajski ptak" - mniej więcej tak się czuję ;-)
OdpowiedzUsuńDobrze Cię znów czytać, Anatola.
Tylko proszę Cię, nie znikaj...
UsuńPozdrawiam cieplutko :)
Nie zniknę :)
UsuńSerdeczności :)
Aż ciarki człowieka przechodzą...
OdpowiedzUsuńwolę nie dociekać, dlaczego akurat ciarki.. :))
Usuń