kilka kroków w przód jeden w lewo
stoję pośrodku trawnika
czoło przyciskam do kolan
włosy cieniem kładą się na zieleni
stoję pośrodku trawnika
czoło przyciskam do kolan
włosy cieniem kładą się na zieleni
oddycham słońcem
w uszach dzwoni trawą
niemoc strach ból
opada na chwilę gdzieś wysoko
ciężar unosi się jak balon
z ramion umyka
wbrew grawitacji napręża sznurek
nadchodzi lato bez wiatru
w niebo zapada się widnokrąg
drzewa wkręcone drewnianymi trzonkami
zwisają z ziemi jak pędzle
włosiem rozpryskują
plamki wróbli po błękicie
odwracam świat zmieniam bieg
na moment plącze przestrzenie
jak Salvador maluję iluzję
oprawiam w ramy dobry sen
wierzę w prawdę kłamstwa
wymazuję błędy mylę czas
kolejny raz próbuję
balonik mój
jak rozbawione dziecko ucieka
dryfuje w puchu chmur
zaciskam dłonie na sznurku
palce bieleją kurczą się
dłonie inne nie moje
blade suche jak u starca
minęły lata opadły słońca
przede mną wciąż kilometry
do pokonania
w próżni
w uszach dzwoni trawą
niemoc strach ból
opada na chwilę gdzieś wysoko
ciężar unosi się jak balon
z ramion umyka
wbrew grawitacji napręża sznurek
nadchodzi lato bez wiatru
w niebo zapada się widnokrąg
drzewa wkręcone drewnianymi trzonkami
zwisają z ziemi jak pędzle
włosiem rozpryskują
plamki wróbli po błękicie
odwracam świat zmieniam bieg
na moment plącze przestrzenie
jak Salvador maluję iluzję
oprawiam w ramy dobry sen
wierzę w prawdę kłamstwa
wymazuję błędy mylę czas
kolejny raz próbuję
balonik mój
jak rozbawione dziecko ucieka
dryfuje w puchu chmur
zaciskam dłonie na sznurku
palce bieleją kurczą się
dłonie inne nie moje
blade suche jak u starca
minęły lata opadły słońca
przede mną wciąż kilometry
do pokonania
w próżni
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz