czwartek, 30 października 2014

Tyk-tak

Dzisiejsza noc minęła szybko, a raczej jej fragment, który poświęciłam na odpoczynek bogów.  To pierwsza noc od paru tygodni, może miesięcy, w której był sen. Sen był jeden, nieprzerwany przez bezsenną ciszę i trwał szczęśliwie aż do poranka. Spać nie znaczy śnić. By śnić nie trzeba spać. A ja spałam. Spałam i śniłam.  Zasługę owego stanu rzeczy i umysłu można by z pewnością przypisać spożytym procentom. Wczoraj w rodzinie podwójne urodziny. Trzydzieste. Sześćdziesiąte siódme.  Śmiech, radości, alkohol, prezenty. Różne prezenty, różne radości, inne myślenie o życiu. Dla każdego z nich urodziny i kolejny przeżyty rok oznacza co innego. I kolejny rozpoczęty przyniesie co innego. Mimo wieku, płci, marzeń czas jednakowo nieuchronny dla wszystkich. Mija. Przemija. Znika. Zmienia nas. Jednych niszczy, drugim pozwala się odradzać, zmieniać, żyć. Walczyć z iluzja, iluzją żyć.  Statystyki, zegary, kalendarze – wytwory ludzkich umysłów bezlitośnie nas ścigają, wyliczając nam czas od do.  Od narodzin do śmierci. Od dzieciństwa do dorosłości. Od młodości do starości. Od miłości do jej kresu. Od bycia razem do smutnej samotności. Od radości  do smutku. Od-do. Od-do. Jak zgubne tyk-tak, tyk-tak wystukiwane przez zegary. Tyk-tak. Zegar, czas, życie, my. Tyk-tak. Tyk-tak. Radość, uśmiech, ty. Tyk tak. Smutek, pustka, żal. Tyk-tak. Wino, łzy, piękne sny. Ty. Jeszcze łyk. Łyk-łyk-łyk. Niech tej nocy bezsenność będzie inna...

11.10.2009

6 komentarzy :