jak zadźgana zasztyletowana zmasakrowana
bez umysłu bez czucia pozostaję w rozsypce
puste członki głodne porozrzucane byle jak
przypadkiem układają się w kształt mnie
bez krwi - na krew mnie nie stać
oszczędzałam ją by buzowała w głowie
rozpalała serce miłością wypływała i wypłynęła
roztrwoniłam jak podlotek nie pamiętam na czym
pusta jak butelka po zepsutym winie
dławię się żółcią gorzką duszącą śmierdzącą
swoją własną i nieswoją - gorszą
odrastam nie odrastam
stapiam się w widnokrąg porażki
niech w końcu serce przestanie bić
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz